• Historia

        • Pierwszy rok pracy szkoły we wspomnieniach Pani Teresy Polkowskiej:                                                                                                           (zapis pochodzi z Kroniki Szkoły)
           

          ROK SZKOLNY 1946/47
          " Przybyłam na ziemie odzyskane w końcu sierpnia 1946 roku z ziemi wileńskiej. Od 1. 09.1946 zostałam mianowaną do szkoły w Długowoli, gm Korsze. Po przybyciu na miejsce pracy mieszkałam trzy tygodnie u gospodarzy, gdyż w szkole był remont. Gmach nowy, piętrowy był niezniszczony. Natomiast brakowało w nim okien, drzwi, dach przeciekał. Urządzenia elektryczne zniszczone, jedo okno wyrwane przez granat. W salach pełno książek niemieckich, które smakowicie zjadały kozy sąsiadów. Piwnice pełn słomy i krwi zeschłej. Strych pełen pierza. Przy pomocy ówczesnego wójta gminy Korsze p. Czesława Koziełło rozpoczęła się goraczkowa praca nad uporządkowaniem chociaż jednej sali, naprawy dachu, zrobienia prowizorycznych okiennic w salach i na piętrze. W dniu 1.10.1946 roku rozpoczęłam pracę przy 36 uczniach i czterech klasach. Praca okazała się trudna, bez podręczników, bez książek do czytania, bez tablicy na razie. Powoli jednak zajęcia unormowały się. Książek dużo przywiozłam ze sobą, dzieliłam się z dziećmi, czytałam głośno Płomyki i Płomyczki. Wspólnie z dziećmi ( starszych było siedmioro) sprzątaliśmy otoczenie szkolne, usuwaliśmy ślady wojny, równaliśmy wyrwy i doły wyryte przez pociski. Przy pomocy Komitetu Rodzicielskiego, urządziłam w dniu 6. 01.1947 roku przedstawienie i choinkę szkolną o prpgramie bardzo urozmaiconym. Dzieci otrzymały skromne upominki. Na przedstawieniu panował b. uroczysty, a jednocześnie wesoły nastrój. Ludzi nie było dużo. Obecny PGR prawie pusty, w wioskach po kilka rodzin. Ludność przeważnie zza Buga, pozbawiona szkoły polskiej przez okres wojny, z rozrzewinienie słuchała wierszy, piosenek, dialogów, które płynęły do nich z prowizorycznej sceny, niektórzy z nich płakali. Były to łzy radości. Nareszci mamy  szkołę polską, nareszcie spokojny dach nad głową! A gdy przy choince Mikołaj rozdawał dary wszyscy sie cieszyli i śmiali. W klasie naszej było b. zimno, zamarzał atrament, mimo że rządca majątku p. Januszewski nie szczędził opału. Lecz pan wójt Koziełło zawsze czuwał nad nami. Gmina zakupiła duży, żelazny piec i było nam juz ciepło. Ławek nie było, siedzieliśmy przy stołach znalezionych w szkole lub po szopach gospodarskich. Krzesła do siedzenia przynosiły dzieci swoje, jako też atrament. Zamiast kredy znosiły dzieci gips z pobitych, gipsowych figurek. W dniu 3 maja 1947 roku odbyło się b. uroczyste przedstawienie z programami:
          1. Trzeci Maj - obr. sceniczny
          2. Szczęśliwi ci dorośli - obr. sceniczny
          3. Wiersze i deklamacje
          4. Krakowiak - odtańczyły dzieci
          Wiosną zawrzała praca. Dalsze oczyszczenie terenu szkolnego. Pierwsza grządka kwiatowa przed  szkołą. Reperacja płotu na razie od frontu. Rządca maj. Januszewski dał trochę ludzi do wywożenia śmieci i gruzu. N a razie chcieliśmy je spalić, lecz podpalone śmieci groziły pożarem, gdyz zaczęły się wybuchy, widać były tam naboje karabinowe, a może granaty. Z pomocą sąsiadów ugasiliśmy. Rok szkolny zakończyliśmy 28. 06. 1947 roku. Na tym miejscu pragnę podziękować wójtowi gminy Korsze obyw. Kozielle, rządcy Januszewskiemu za opiekę nad szkołą w najtrudniejszych dla niej chwilach oraz członkom Komitetu Rodzicielskiemu z p. Stankiewiczem, Pawłowskim i p. Miksztową na czele za serdeczną współpracę."